Translate

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Co za radość!!!




Dzisiaj jesteśmy już po ostatniej wizycie u weta i możemy odetchnąć z ulgą. Nasza Dziunia jest już zdrowa!!! Nie pisałam wcześniej o chorobie, bo nie wiedzieliśmy jak zakończy się kuracja i nie chciałam też zapeszyć. Teraz już mogę wszystko opisać bo mamy HAPPY END!!!
Zaczęło się zupełnie niegroźnie, bez jakichś widocznych objawów tak groźnej i podstępnej choroby.  Jedyną rzeczą jaka zwróciłam moją uwagę w zachowaniu Dżungi było to, że zaczęła wylizywać się po sromie. Prawdopodobnie w ogóle nie wzbudziłoby to mojego zainteresowania, gdyby nie fakt, że dwa miesiące wcześniej chorowała na młodzieńcze zapalenie pochwy, o którym dowiedziałam się z wyników badań moczu, które staram się moim psicom regularnie wykonywać.  Wówczas wetka zapytała mnie czy Dżunga się wylizuje. Wstyd się było przyznać, ale zupełnie na to nie zwróciłam uwagi. Teraz dziękuję Bogu, że Dżunia miała tę przypadłość bo symptom wylizywania sromu utkwił mi w pamięci jako alarm, że coś niepokojącego może się dziać pomimo braku jakichkolwiek innych oznak choroby. Po wstępnym badaniu wetka nie zauważyła nic niepokojącego, ale dla pewności zrobiła cytologię, która niestety nie wyszła dobrze. Natychmiast zrobiono usg, na którym widać było dwa ogniska ropne w macicy i usłyszeliśmy straszną diagnozę - ROPOMACICZE. Choroba ta kojarzy się ze sterylizacją a nawet śmiercią zwierzęcia. Byłam w totalnym szoku, bo Dziunia nie miała jeszcze roku!!! Okazuje się, że sunia już po pierwszej cieczce może zachorować na to paskudztwo, na szczęście zdarza się to bardzo rzadko. Z racji jej młodego wieku i bardzo dobrego samopoczucia podjęliśmy ryzyko leczenia farmakologicznego i udało się. Nie mniej jednak nic nie chroni nas od ponownego zachorowania i każda następna cieczka będzie strachem, czy aby znowu nie będziemy musieli sie zmierzyć z tym choróbskiem. Teraz jednak chce wierzyć, że zwyciężyliśmy.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz